Za nami już 2 tygodnie pracy w Pasticceria Monti e Nanni. Na początek może powiem dlaczego owa cukiernia nosi taką nazwę, a więc wzięła się ona od nazwiska naszego szefa, Piera Luigia Nanni. Pozostając przy szefie, uwielbiam go, jest bardzo fajnym, miłym, sympatycznym i zabawnym człowiekiem! Pierwszy dzień w pracy był nawet luźny, lecz to co piękne przecież nie trwa wiecznie ;) Ponieważ już następnego dnia czekało nas bardzo dużo roboty, ale mimo tego, znajduje się też czas na żarty oraz śmiech (nie brakuje tutaj również przystojnych pracowników ;) ). Dzięki tej pracy poznałyśmy (z Faustyną) nowe techniki przyrządzania wyrobów oraz nowe maszyny i urządzenia, których nigdy moje oczy nie widziały! Każdego dnia idziemy do pracy z wielkim uśmiechem na twarzy :) Atmosfera jest bardzo fajna i przyjemna dzięki czemu czas tak szybko leci i zdarza się nam spędzać tam dłużej niż powinnyśmy :)
Paulina

http://blog.zssih.radom.pl

Za nami już 2 tygodnie pracy w Pasticceria Monti e Nanni. Na początek może powiem dlaczego owa cukiernia nosi taką nazwę, a więc wzięła się ona od nazwiska naszego szefa, Piera Luigia Nanni. Pozostając przy szefie, uwielbiam go, jest bardzo fajnym, miłym, sympatycznym i zabawnym człowiekiem! Pierwszy dzień w pracy był nawet luźny, lecz to co piękne przecież nie trwa wiecznie ;) Ponieważ już następnego dnia czekało nas bardzo dużo roboty, ale mimo tego, znajduje się też czas na żarty oraz śmiech (nie brakuje tutaj również przystojnych pracowników ;) ). Dzięki tej pracy poznałyśmy (z Faustyną) nowe techniki przyrządzania wyrobów oraz nowe maszyny i urządzenia, których nigdy moje oczy nie widziały! Każdego dnia idziemy do pracy z wielkim uśmiechem na twarzy :) Atmosfera jest bardzo fajna i przyjemna dzięki czemu czas tak szybko leci i zdarza się nam spędzać tam dłużej niż powinnyśmy :)
Paulina

http://blog.zssih.radom.pl

Pierwszy tydzień praktyk za nami! Na początku trudno było odnaleźć się w nowej rzeczywistości, wpasować w hiszpański rytm życia, ale dla nas nie ma rzeczy niemożliwych, prawda? Ja, Patrycja i Natalia pracujemy w hotelach. Każda osobno. Pewnie teraz pomyślicie „Madre mia, osobno?!”. Lecz nic bardziej mylnego! Jest cudownie! Każdy traktuje nas bardzo życzliwie. W pierwszych dniach strach przed samotnością i nieznajomością języka hiszpańskiego krępował nasze ruchy. Każdy krok trzeba było przemyśleć dwa razy, by uniknąć kompromitacji i pójścia „na dywanik” do szefa za brak kompetencji. Teraz wiem, że nie trzeba było się niczego obawiać. Doświadczenie jakie mamy i wiedza jaką zdobyłyśmy w szkole zupełnie wystarczyły, by podołać zadaniom powierzonym przez naszych nowych pracodawców. W końcu jesteśmy profesjonalistkami, tak? Jednym z plusów pracy w hiszpańskim hotelu jest to, ze nie trzeba zakładać poszewki na kołdrę. EN SERIO? SI! Hiszpanie, jeśli chodzi o okres letni, śpią jedynie pod prześcieradłem lub kocem jeśli jest bardzo zimno. Dlatego łózka ścielimy aż trzema prześcieradłami! Poduszki tez odbiegają od normy. Tutaj ludzie śpią na podłużnych poduszkach, które kształtem przypominają kiełbaskę, a te kwadratowe, takie jak w Polsce służą jedynie do ozdoby. Jeśli chodzi o komunikację z pracownikami to powiem Wam, że jest przezabawnie! Prawie nikt tu nie mówi po angielsku. Nie mamy wyboru – każdy dzień to indywidualna lekcja języka hiszpańskiego. Patrycja, jedyna z naszej trójki, pracuje jako kelnerka w hotelowej cafeterii. Zajmuje się obsługą gości i sprzątaniem sali konsumenckiej. Nie wspomniałam jeszcze tylko o tym, że nasi pracodawcy bardzo dbają o to, byśmy miały siły do pracy. Dlatego też każdego dnia częstują nas tradycyjnym śniadaniem: torillą, magdalenkami (babeczki), kanapkami ze startymi pomidorami i oliwą z oliwek (której sobie nie żałują) lub szynką jamon! Hiszpania to cudowny kraj. Wspaniale jest codziennie słyszeć Hasta mañana! Monika

http://blog.zssih.radom.pl

Przez pierwszy tydzień naszego stażu szlifujemy język włoski.
Na lekcje chodzimy po pracy i spędzamy w biurze Sistema Turismo 4 godzinki co nam daje w sumie 20 godzin języka podczas stażu co jest równe 1 200 minut czyli 72 000 sekund proste prawda? Włoskiego uczy nas przesympatyczna Simona która prowadzi lekcje w taki sposób że nigdy się nie nudzimy. Uczymy się podstawowych włoskich zwrotów przydatnych na co dzień jak i również słownictwa typowego dla naszych specjalizacji. W tajemnicy możemy Wam zdradzić, że Simona posiada magiczny zeszyt w którym znajdziemy słówka takie jakich używa typowy Polak, gdy w biedronce kolejka jest baaaardzo długa. Przy okazji mamy szansę podszlifować nasz angielski ponieważ zajęcia odbywają się w tym właśnie języku, przez co dość często zdarzają nam się śmieszne sytuacje :)
Nikola, Karolina, Anna, Angelika, Kinga, Faustyna, Paulina, Katarzyna, Barbara

http://blog.zssih.radom.pl

Przyjechaliśmy do Cordoby 13 kwietnia późnym wieczorem. Następnego dnia udaliśmy się do pracy i zapoznaliśmy się z zasadami panującymi w cukierni. Pierwszy dzień nie był tak trudny jak sobie wyobrażaliśmy. Było fantastycznie !!!!! Przyszliśmy na godzinę 6 rano, po około 30 minutach szef zakładu powiedział ze idziemy na przerwę, po czym udaliśmy się do kawiarni. Byliśmy zdziwieni, ponieważ w Polsce panują nieco inne zwyczaje. Po przerwie wróciliśmy do pracy. Robiliśmy bułki drożdżowe tutejszymi metodami, następnie je wykończaliśmy i dekorowaliśmy. Wykonywaliśmy korpusy czekoladowe, babeczki i dekoracje z mas cukrowych. Robimy również dużo wyrobów z ciasta francuskiego. Kremy choć nie wszystkie są inne niż u nas w kraju. Atmosfera w zakładzie jest spokojna i sprzyjająca pracy. Z pracownikami porozumiewamy się trochę po angielsku i po hiszpańsku. Myślę że za jakiś czas moglibyśmy mówić swobodnie w tym języku. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego stażu, możemy tutaj tak wiele się nauczyć, poznać inną kulturę, inne zwyczaje, to jest po prostu piękne !!!
AngelikaR, MichałL

http://blog.zssih.radom.pl

Back to top