Tak tak to kolejny etap naszego projektu "Specjalista pilnie poszukiwany na rynku europejskim"; realizowanego w ramach programu Erasmus Plus przez naszą szkołę.
W lipcu grupa uczniów z klas hotelarskich, obsługi turystycznej i techników żywienia przebywała na stażu w Hiszpanii; teraz kolei na Włochy. Zaledwie 10 września wylecieliśmy z Warszawy a już za nami kolejne tygodnie. Na początku poznaliśmy miasto Rimini i jego historię i współczesne oblicze oraz spotkaliśmy się z naszymi pracodawcami w hotelach, restauracjach i biurze podróży. Potem już praca, praca (aż do weekendu) i trening umiejętności w kuchni włoskiej (zwłaszcza "frutti di mare";), housekeepingu i pracy hotelu, sprzedaży wycieczek, ale przede wszystkim nauce języka włoskiego i angielskiego. Tydzień mija pod znakiem pracy, ale weekendy to nie tylko "smażing i plażing"; zobaczyliśmy już Florencję miejsce, gdzie narodził się włoski renesans. Miasto miało niegdyś gigantyczne znaczenie polityczne i kulturalne, odgrywając wiodącą rolę w Toskanii. Florencja to także jedno z najbardziej popularnych wśród turystów miast we Włoszech. Wpływa to niestety na jakość zwiedzania, przypominającego czasem przepychanki w tłumie, ale przecież mamy "Hop on Hop off", czyli autobus z otwartym dachem, którym zwiedzamy Florencję bez tłumów i z przewodnikiem. Nie można się jednak temu dziwić, wszak stolica Toskanii słynie z zabytków o niezwykłych walorach artystycznych, dlatego też nasza "drużyna SPECJALISTÓW"; wybrała właśnie to miasto jako pierwszy cel weekendowych wypraw.
Za kolejny cel wybraliśmy San Marino, które leży stosunkowo niedaleko Rimini, ale z dala od Adriatyku. Charakterystyczna góra Monte Titano wznosi się na wysokość 756 m, podczas gdy najniższy punkt San Marino to 55 m n.p.m. Skała widoczna jest z daleka i robi wrażenie, to na niej ulokowana jest stolica - San Marino, a jakże. Historyczne centrum San Marino znajduje się na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Miasteczko ulokowane jest na wysokiej górze, stąd rozległe widoki na okolicę, pełną wzgórz. W centrum dużo ładnych, starych domów, zbudowanych głównie z San Marino, polski akcentami, brukowane ulice. Średniowieczne domy i fortyfikacje zachowały się w niezłym stanie. Przed nami Wenecja, miasto gondolierów i zakończenie stażu. Zresztą co tu opowiadać zobaczcie sami na zdjęciach.
Pozdrawiamy

 

Granada Granadą, niemniej jednak nasze zwiedzanie Andaluzji nie ogranicza się tylko do jednego miejsca. Niedzielę spędziłyśmy w Maladze – wreszcie jakiś skrawek morskiego błękitu. Nasz tour nie zapowiadał się rewelacyjnie, a to ze względu na pogodę. Mgła i deszcz, to nie jest to co my lubimy najbardziej, ale nie było wyboru. Uzbrojone w bikini wyruszyłyśmy na spacer śladami Picassa. Malaga to miejsce, w którym się urodził i spędził tylko pierwsze lata życia, ale ponoć darzył sentymentem do końca. Dom, który zamieszkiwał nie jest jakiś gigantycznych rozmiarów, ale urządzony z gustem i przytulnie. Teraz znajduje się tam muzeum. Do naszych czasów zachowały się nawet jego przecudnie haftowane ubranka do chrztu, kto by teraz chciał się w to bawić, i wiele innych gadżetów, np. zdjęcia rodzinne, przedstawiające artystę z czasów dzieciństwa, radosnego brata i kuzyna, a nie zamkniętego w swoim świecie malarza. W mieście nie mogło zabraknąć również muzeum poświęconego jego twórczości. Kolejka do kasy przeraziła nas ogromnie, ale okazało się że grupy wchodzą poza kolejnością. Nie zobaczyłyśmy jego największych dzieł, bo te znajdują się w Madrycie, ale i tak uważamy, że było warto. Jesteśmy pod wrażeniem różnorodności technik malarskich i jego eksperymentów z przedstawianiem świata i ludzi, i tego że może on być inaczej postrzegany przez różne osoby. Jak sam mistrz powiedział, sztuka jest wtedy żywa gdy ma odbiorców. Wydaje nam się, że cel został osiągnięty. Jedyne co nas zaskoczyło to wszechobecna golizna na jego obrazach, co sugeruje, że Picasso musiał mieć na tym punkcie obsesję. Nadszedł czas na pierwsze zakupy pamiątek na straganach na głównym placu miasta, Merced i w pobliskich uliczkach. Być w Maladze i nie kupić reprodukcji światowej sławy twórcy to byłby wstyd! Wybór duży, więc jeśli komuś nie za bardzo odpowiada coś kubistycznego może wybrać te dzieła z początku jego działalności – okresu niebieskiego lub różowego. Taka tu już tradycja, że w prawie każdym mieście hiszpańskim musi znajdować się jakiś zamek. Kiedyś prawie niemożliwy do zdobycia ze względu na swoje położenie, dziś stoi otworem dla zwiedzających. Panorama miasta przecudna, szkoda tylko że nie możemy obejrzeć żadnego przedstawienia wygodnie usadowieni na ławach teatru rzymskiego. Cóż trzeba iść dalej. Nie żałujemy, bo trasa wiedzie na tak długo wyczekiwaną plażę. Zaskoczeniem jest jednak , że prowadzi przez cudzej urody ogród botaniczny. Takiej ilości egzotycznych roślin w jednym miejscu to nie widziałyśmy nigdy! Żal, że musimy to miejsce opuścić tak szybko, ale plaża i morskie fale wzywają nas z oddali. Jeszcze tylko kilka fotek w parku, a potem na tle statków pasażerskich, cóż za exclusive, i teraz możemy oddać się rozkoszom plażowania. Czyż nie jest fantastycznie? Mogłybyśmy tu zostać na zawsze…
Katarzyna i Monika

http://blog.zssih.radom.pl

Obsługa turystyczna kojarzy się z biurami podróży ale nie tylko. Ja swoje praktyki odbywam w hotelu Polo w Riccione. Wspólnie z innymi pracownikami recepcji przygotowujemy informacje dla gości hotelowych. Przyjeżdżając do regionu Emiglia Romania turyści chcą nie tylko leżeć na plaży ale zwiedzać. Przygotowanie takich informacji jest dla mnie o tyle proste, że na własne oczy widziałam co warto zwiedzić w Rimini, jak się dostać do San Marino i co tam zobaczyć, jak dotrzeć i czym poruszać się po Wenecji. Widziałam też i mogę zachęcić do zobaczenia pięknych mozaik w Rawennie. Takie praktyczne informacje przelewam na papier (po angielsku i włosku) i są do dyspozycji gości hotelowych. Praca jest więc bardzo ciekawa ale wszystko co fajne kiedyś się kończy. Dziś ja przyszłam ostatni dzień do pracy koledzy pokazali mi wpis na facebokowej stronie hotelu. Zrobiło się płaczliwie.
Angelika

 http://blog.zssih.radom.pl

Za nami już 2 tygodnie pracy w Pasticceria Monti e Nanni. Na początek może powiem dlaczego owa cukiernia nosi taką nazwę, a więc wzięła się ona od nazwiska naszego szefa, Piera Luigia Nanni. Pozostając przy szefie, uwielbiam go, jest bardzo fajnym, miłym, sympatycznym i zabawnym człowiekiem! Pierwszy dzień w pracy był nawet luźny, lecz to co piękne przecież nie trwa wiecznie ;) Ponieważ już następnego dnia czekało nas bardzo dużo roboty, ale mimo tego, znajduje się też czas na żarty oraz śmiech (nie brakuje tutaj również przystojnych pracowników ;) ). Dzięki tej pracy poznałyśmy (z Faustyną) nowe techniki przyrządzania wyrobów oraz nowe maszyny i urządzenia, których nigdy moje oczy nie widziały! Każdego dnia idziemy do pracy z wielkim uśmiechem na twarzy :) Atmosfera jest bardzo fajna i przyjemna dzięki czemu czas tak szybko leci i zdarza się nam spędzać tam dłużej niż powinnyśmy :)
Paulina

http://blog.zssih.radom.pl

Za nami już 2 tygodnie pracy w Pasticceria Monti e Nanni. Na początek może powiem dlaczego owa cukiernia nosi taką nazwę, a więc wzięła się ona od nazwiska naszego szefa, Piera Luigia Nanni. Pozostając przy szefie, uwielbiam go, jest bardzo fajnym, miłym, sympatycznym i zabawnym człowiekiem! Pierwszy dzień w pracy był nawet luźny, lecz to co piękne przecież nie trwa wiecznie ;) Ponieważ już następnego dnia czekało nas bardzo dużo roboty, ale mimo tego, znajduje się też czas na żarty oraz śmiech (nie brakuje tutaj również przystojnych pracowników ;) ). Dzięki tej pracy poznałyśmy (z Faustyną) nowe techniki przyrządzania wyrobów oraz nowe maszyny i urządzenia, których nigdy moje oczy nie widziały! Każdego dnia idziemy do pracy z wielkim uśmiechem na twarzy :) Atmosfera jest bardzo fajna i przyjemna dzięki czemu czas tak szybko leci i zdarza się nam spędzać tam dłużej niż powinnyśmy :)
Paulina

http://blog.zssih.radom.pl

Pierwszy tydzień praktyk za nami! Na początku trudno było odnaleźć się w nowej rzeczywistości, wpasować w hiszpański rytm życia, ale dla nas nie ma rzeczy niemożliwych, prawda? Ja, Patrycja i Natalia pracujemy w hotelach. Każda osobno. Pewnie teraz pomyślicie „Madre mia, osobno?!”. Lecz nic bardziej mylnego! Jest cudownie! Każdy traktuje nas bardzo życzliwie. W pierwszych dniach strach przed samotnością i nieznajomością języka hiszpańskiego krępował nasze ruchy. Każdy krok trzeba było przemyśleć dwa razy, by uniknąć kompromitacji i pójścia „na dywanik” do szefa za brak kompetencji. Teraz wiem, że nie trzeba było się niczego obawiać. Doświadczenie jakie mamy i wiedza jaką zdobyłyśmy w szkole zupełnie wystarczyły, by podołać zadaniom powierzonym przez naszych nowych pracodawców. W końcu jesteśmy profesjonalistkami, tak? Jednym z plusów pracy w hiszpańskim hotelu jest to, ze nie trzeba zakładać poszewki na kołdrę. EN SERIO? SI! Hiszpanie, jeśli chodzi o okres letni, śpią jedynie pod prześcieradłem lub kocem jeśli jest bardzo zimno. Dlatego łózka ścielimy aż trzema prześcieradłami! Poduszki tez odbiegają od normy. Tutaj ludzie śpią na podłużnych poduszkach, które kształtem przypominają kiełbaskę, a te kwadratowe, takie jak w Polsce służą jedynie do ozdoby. Jeśli chodzi o komunikację z pracownikami to powiem Wam, że jest przezabawnie! Prawie nikt tu nie mówi po angielsku. Nie mamy wyboru – każdy dzień to indywidualna lekcja języka hiszpańskiego. Patrycja, jedyna z naszej trójki, pracuje jako kelnerka w hotelowej cafeterii. Zajmuje się obsługą gości i sprzątaniem sali konsumenckiej. Nie wspomniałam jeszcze tylko o tym, że nasi pracodawcy bardzo dbają o to, byśmy miały siły do pracy. Dlatego też każdego dnia częstują nas tradycyjnym śniadaniem: torillą, magdalenkami (babeczki), kanapkami ze startymi pomidorami i oliwą z oliwek (której sobie nie żałują) lub szynką jamon! Hiszpania to cudowny kraj. Wspaniale jest codziennie słyszeć Hasta mañana! Monika

http://blog.zssih.radom.pl

Przez pierwszy tydzień naszego stażu szlifujemy język włoski.
Na lekcje chodzimy po pracy i spędzamy w biurze Sistema Turismo 4 godzinki co nam daje w sumie 20 godzin języka podczas stażu co jest równe 1 200 minut czyli 72 000 sekund proste prawda? Włoskiego uczy nas przesympatyczna Simona która prowadzi lekcje w taki sposób że nigdy się nie nudzimy. Uczymy się podstawowych włoskich zwrotów przydatnych na co dzień jak i również słownictwa typowego dla naszych specjalizacji. W tajemnicy możemy Wam zdradzić, że Simona posiada magiczny zeszyt w którym znajdziemy słówka takie jakich używa typowy Polak, gdy w biedronce kolejka jest baaaardzo długa. Przy okazji mamy szansę podszlifować nasz angielski ponieważ zajęcia odbywają się w tym właśnie języku, przez co dość często zdarzają nam się śmieszne sytuacje :)
Nikola, Karolina, Anna, Angelika, Kinga, Faustyna, Paulina, Katarzyna, Barbara

http://blog.zssih.radom.pl

Przyjechaliśmy do Cordoby 13 kwietnia późnym wieczorem. Następnego dnia udaliśmy się do pracy i zapoznaliśmy się z zasadami panującymi w cukierni. Pierwszy dzień nie był tak trudny jak sobie wyobrażaliśmy. Było fantastycznie !!!!! Przyszliśmy na godzinę 6 rano, po około 30 minutach szef zakładu powiedział ze idziemy na przerwę, po czym udaliśmy się do kawiarni. Byliśmy zdziwieni, ponieważ w Polsce panują nieco inne zwyczaje. Po przerwie wróciliśmy do pracy. Robiliśmy bułki drożdżowe tutejszymi metodami, następnie je wykończaliśmy i dekorowaliśmy. Wykonywaliśmy korpusy czekoladowe, babeczki i dekoracje z mas cukrowych. Robimy również dużo wyrobów z ciasta francuskiego. Kremy choć nie wszystkie są inne niż u nas w kraju. Atmosfera w zakładzie jest spokojna i sprzyjająca pracy. Z pracownikami porozumiewamy się trochę po angielsku i po hiszpańsku. Myślę że za jakiś czas moglibyśmy mówić swobodnie w tym języku. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego stażu, możemy tutaj tak wiele się nauczyć, poznać inną kulturę, inne zwyczaje, to jest po prostu piękne !!!
AngelikaR, MichałL

http://blog.zssih.radom.pl

Ruszyły zajęcia warsztatowe z języka włoskiego i hiszpańskiego.
Uczniowie klas o profilu technik obsługi turystycznej, technik technologii żywności, technik hotelarstwa i cukiernik wyjeżdżający na staż zawodowy do Hiszpanii i Włoch uczą się języków obcych.

Już 14.04.2014 do Kordoby w Hiszpanii w ramach projektu „Europejskie kompetencje i umiejętności przyszłości - kształcenie nowoczesnych technik pracy w gastronomii, hotelarstwie i turystyce” wyjedzie pierwsza grupa młodzieży.

Back to top